Matka budzi się przed budzikiem. Równo 5.15. Nawet cieszy się ze zdążyła go wyłączyć nim budzik sam o sobie przypomniał.
Wstaje, bez większego entuzjazmu bo widok za oknem nie napawa ją optymizmem. Pada. Gorzej LEJE!
Włóczy swoje nogi do łazienki i staje ze sobą w twarzą w twarz (przed lustrem).
Uśmiecha się i głośno myśląc rozczesuje swoje długie włosy.Ubiera się. Nerwowo szuka swoich skarpetek (chciałaby mieć dziś do pary).
W kuchni stawia wodę na kawę przeskakują fale radiowe. Matka czuję się nie dobudzona.
Pogoda sprawia ze traci apetyt i je banana na śniadanie (o matko!) którego najchętniej zagryzła tabliczką czekolady (której nie ma).
Po ostatnich dniach wypełnionych słońcem i pudłami sałatek z jogurtem naturalnym dziś do pracy idzie z niczym.
Wypija kawę, zjada banana. Wstaje ociężale i pakuje swoją torbę na rower.
Matka szuka portfela z którego wystaje paragon. Szuka tez długopisu, pisaka, kredki czegokolwiek do pisania. Znajduje portfel a na odwrocie paragonu zapisuje listę zakupów.
Woła psa który w tej chwili gardzi spacerem, w końcu LEJE.
Jedzie na rowerze w deszczu nie pierwszy i nie ostatni raz w myślach obiecując sobie że kupi kalosze, pelerynę...
Jednak są takie dni że Matka wraca do domu po 22 rowerem.
Jedzie powoli w pełnym komforcie. Wychodzi z psem na późny spacer.
Jest ok.23 Matka zaczyna zmywać ( zmywarki jeszcze się nie dorobiła), później myje podłogi, czasem włącza pralkę...
Jest 2.30 kładzie się spać.Kolejny dzień ma wolny dlatego słyszy o 5.50 lub 6.30 "mamooo, mamoo wyspałam się " :)
PS Musze dodać ze gdy matki nie ma w pracy gotuje, sprząta, czyta, bawi się, wymyśla, planuje, wyjeżdża, spaceruje,rozmawia...
"Codziennie patrz na świat, jakbyś oglądał go po raz pierwszy." - Éric-Emmanuel Schmitt
czwartek, 29 maja 2014
poniedziałek, 17 marca 2014
Post nr 300!
Tygodniowa mieszanka pogodowa :)
Skarby z Miejskiej Biblioteki
Czekamy na busa
Jedziemy do cioci Marzenki
Słodkie ugoszczenie
Samodzielne śniadania
księżniczki muszą być różowe
- co robisz?
- pale w piecu mamo!!
Skarby z Miejskiej Biblioteki
Czekamy na busa
Jedziemy do cioci Marzenki
Słodkie ugoszczenie
Samodzielne śniadania
księżniczki muszą być różowe
- co robisz?
- pale w piecu mamo!!
Etykiety:
kawa,
Mała M.,
podróże małe i duże,
śniadanie,
wielkopolska,
woj.łódzkie
piątek, 14 marca 2014
Poranki
Wstajemy i biegniemy w dzień.
Mała M. oznajmia że będzie rysować w piżamie.
Szykuję tosty i wołam by przyszła się ubrać.
Przychodzi uradowana wołają już od progu :
"mamo! zobacz wyglądam!".
Wyglądała zjawiskowo ;)
Śpiochy nabrały nowego koloru.
Mała M. oznajmia że będzie rysować w piżamie.
Szykuję tosty i wołam by przyszła się ubrać.
Przychodzi uradowana wołają już od progu :
"mamo! zobacz wyglądam!".
Wyglądała zjawiskowo ;)
Śpiochy nabrały nowego koloru.
sobota, 8 marca 2014
DZIEŃ KOBIET.
Ciesze się kobiety które darze sympatią są dla mnie wzorami.
Wzorem siły i kobiecości .
Dobrze że przy nich moje myśli są "głośne".
Kochana M. raz jeszcze 100 lat :*
poniedziałek, 3 marca 2014
Styczeń/Luty
Znajdujemy książki, które zdobywają nasze serca.
W luty zaplatał się "jakiś wirus".
Był syrop i inhalacje (obeszło się bez antybiotyków).
Etykiety:
dom,
kawa,
Mała M.,
opolskie,
podróże małe i duże,
rodzina,
spacer,
wielkopolska,
zima
niedziela, 2 marca 2014
Koniec tygodnia.
Tego potrzebowałam.
Snu spokojnego we własnym łóżku.
Tułaczki w piżamie.
Spacerów bez celu.
Kawy dobrze zaparzonej z ciepłym mlekiem pitej bez pośpiechu.
Zobaczenia twarzy dawno niewidzianych.
Wystawiania czoła do słońca.
Połknięcia nadzieji.
Obiadu we dwoje.
Bukietu żonkili.
Pierwszych lodów z automatu na opolskim rynku.
Snu spokojnego we własnym łóżku.
Tułaczki w piżamie.
Spacerów bez celu.
Kawy dobrze zaparzonej z ciepłym mlekiem pitej bez pośpiechu.
Zobaczenia twarzy dawno niewidzianych.
Wystawiania czoła do słońca.
Połknięcia nadzieji.
Obiadu we dwoje.
Bukietu żonkili.
Pierwszych lodów z automatu na opolskim rynku.
piątek, 28 lutego 2014
wtorek, 14 stycznia 2014
Ja.
Przygodę z blogiem rozpoczęłam na końcówce 2009 roku.
Wtedy chciałam być bardziej szafiarką i prezentować moje stylizacje jakie nosze na co dzień.
Jednak szafiarką nie zostałam tylko je "podglądałam" ;).
Z czasem oglądałam i zaglądałam w inne blogi.
Bloga zapragnęłam i ja.
Jest to mój 3 blog.Jeden zlikwidowałam a drugi od paru lat wisi w zawieszeniu.
Miało to być moje miejsce.Miejsce pełne emocji,myśli...słów które nie zostały wypowiedziane na głos a siedzą we mnie.
Bardziej lub mniej dbam o to moje "miejsce w sieci".
Może coś się tu zmieni a możne nie.
Mimo wszystko jej to moje miejsce w które zaglądam bo pamieć potrafi być zawodna.
Nie wszystko spisuje a szkoda.Tyle miejsc, ludzi, zdarzeń gdzieś mi umknęli nie zapisani tutaj.
Mam 30 lat.
Moje włosy sięgają mi pasa i często nosze warkocz.
Lubie kawę i swoje wynajęte kąty.
Kiedy patrze w stronę okna widzę swoje zielone parapety...i niebo
.Nie muszę zadzierać głowy wysoko by zobaczyć niebo.
Dzięki własnemu dziecku Małej M.odkrywam dziecko w sobie.
Dzięki K.odkrywam to,czego jeszcze nie słyszałam i nie widziałam.
Wtedy chciałam być bardziej szafiarką i prezentować moje stylizacje jakie nosze na co dzień.
Jednak szafiarką nie zostałam tylko je "podglądałam" ;).
Z czasem oglądałam i zaglądałam w inne blogi.
Bloga zapragnęłam i ja.
Jest to mój 3 blog.Jeden zlikwidowałam a drugi od paru lat wisi w zawieszeniu.
Miało to być moje miejsce.Miejsce pełne emocji,myśli...słów które nie zostały wypowiedziane na głos a siedzą we mnie.
Bardziej lub mniej dbam o to moje "miejsce w sieci".
Może coś się tu zmieni a możne nie.
Mimo wszystko jej to moje miejsce w które zaglądam bo pamieć potrafi być zawodna.
Nie wszystko spisuje a szkoda.Tyle miejsc, ludzi, zdarzeń gdzieś mi umknęli nie zapisani tutaj.
Mam 30 lat.
Moje włosy sięgają mi pasa i często nosze warkocz.
Lubie kawę i swoje wynajęte kąty.
Kiedy patrze w stronę okna widzę swoje zielone parapety...i niebo
.Nie muszę zadzierać głowy wysoko by zobaczyć niebo.
Dzięki własnemu dziecku Małej M.odkrywam dziecko w sobie.
Dzięki K.odkrywam to,czego jeszcze nie słyszałam i nie widziałam.
poniedziałek, 13 stycznia 2014
Listopad / grudzień 2013
Czasami zupa pomidorowa smakuje najlepiej rękoma ;)
Szaleństwo z Emilką.
Wigilia u dziadków : Doroty i Krzysia
Wielkie emocje
Poranne zaskoczenie,uradowanie gotowym już domkiem.
Masa solna
Mała M. zrobiła sobie' make up' pisakiem
Przed lustrem:
-zobacz jak teraz wyglądasz.
-oooo! jak ładnie.
-co robisz?ubierasz skarpetki?
-taaak!
Listopad był miesiącem ciągłego świętowania jej urodzin.
Dobrej pogody i spacerów.
1 listopada udaliśmy się wieczorowa porą na cmentarz.
Wchodzimy na cmentarz a tam tysiące zapalonych zniczy.
- zobacz Marcysiu ile świeczek!
(cisza- Mała M. sie rozgląda i nagle:)
- stoooooooooo latttttttttttt,stoooooo lat...
W połowie grudnia pojawił się u Małej M. katar który był zwiastunem nowych zębów.
Dolne piątki przebijały się a Mała M. miała huśtawki nastrojów.
Marudziła, popłakiwała, apetyt tez miała obniżony.
Pojawiły się też najpiękniejsze słowa "mamo ocham Ciebie"
Subskrybuj:
Posty (Atom)