Strony

czwartek, 29 maja 2014

Dzień Matki.

Matka budzi się przed budzikiem. Równo 5.15. Nawet cieszy się ze zdążyła go wyłączyć nim budzik sam o sobie przypomniał.
Wstaje, bez większego entuzjazmu bo widok za oknem nie napawa ją optymizmem. Pada. Gorzej  LEJE!
Włóczy swoje nogi do łazienki i staje ze sobą w twarzą w twarz (przed lustrem).
Uśmiecha się i głośno myśląc rozczesuje swoje długie włosy.Ubiera się. Nerwowo szuka swoich skarpetek (chciałaby mieć dziś do pary).
W kuchni stawia wodę na kawę przeskakują fale radiowe. Matka czuję się nie dobudzona.
Pogoda sprawia ze traci apetyt i je banana na śniadanie (o matko!) którego najchętniej zagryzła tabliczką czekolady (której nie ma).
Po ostatnich dniach wypełnionych słońcem i pudłami sałatek z jogurtem naturalnym dziś do pracy idzie z niczym.
Wypija kawę, zjada banana. Wstaje ociężale i pakuje swoją torbę na rower.
Matka szuka portfela z którego wystaje paragon. Szuka tez długopisu, pisaka, kredki czegokolwiek do pisania. Znajduje portfel a na odwrocie paragonu zapisuje listę zakupów.
Woła psa który w tej chwili gardzi spacerem, w końcu LEJE.
Jedzie na rowerze w deszczu nie pierwszy i nie ostatni raz w myślach obiecując sobie że kupi kalosze, pelerynę...
Jednak są takie dni że Matka wraca do domu po 22 rowerem.
Jedzie powoli w pełnym komforcie. Wychodzi z psem na późny spacer.
Jest ok.23 Matka zaczyna zmywać ( zmywarki jeszcze się nie dorobiła), później myje podłogi, czasem włącza pralkę...
Jest 2.30 kładzie się spać.Kolejny dzień ma wolny dlatego słyszy o 5.50 lub 6.30 "mamooo, mamoo wyspałam się " :)


PS Musze dodać ze gdy matki nie ma w pracy gotuje, sprząta, czyta, bawi się, wymyśla, planuje, wyjeżdża, spaceruje,rozmawia...

poniedziałek, 17 marca 2014

Post nr 300!

Tygodniowa mieszanka pogodowa :)


                                                       Skarby z Miejskiej Biblioteki


                                                              Czekamy na busa

                                                        Jedziemy do cioci Marzenki

                                                               Słodkie ugoszczenie

                                                              Samodzielne śniadania

                                                księżniczki muszą być różowe




                                                  



-
          - co robisz?
          - pale w piecu mamo!!

piątek, 14 marca 2014

Poranki

Wstajemy i biegniemy w dzień.
Mała M. oznajmia że będzie rysować w piżamie.
Szykuję tosty i wołam by przyszła się ubrać.
Przychodzi uradowana wołają już od progu :
"mamo! zobacz wyglądam!".
Wyglądała zjawiskowo ;)
Śpiochy nabrały nowego koloru.

sobota, 8 marca 2014

DZIEŃ KOBIET.



Ciesze się kobiety które darze sympatią są dla mnie wzorami.
Wzorem siły i kobiecości .
Dobrze że przy nich moje myśli są "głośne".

Kochana M. raz jeszcze 100 lat :*

poniedziałek, 3 marca 2014

Styczeń/Luty






















Od sierpnia 2013 co miesiąc chodzimy do biblioteki.
Znajdujemy książki, które zdobywają nasze serca.
W luty zaplatał się "jakiś wirus".
Był syrop i inhalacje (obeszło się bez antybiotyków).

niedziela, 2 marca 2014

Koniec tygodnia.

Tego potrzebowałam.
Snu spokojnego we własnym łóżku.
Tułaczki w piżamie.
Spacerów bez celu.
Kawy dobrze zaparzonej z ciepłym mlekiem pitej bez pośpiechu.
Zobaczenia twarzy dawno niewidzianych.
Wystawiania czoła do słońca.
Połknięcia nadzieji.
Obiadu we dwoje.
Bukietu żonkili.
Pierwszych lodów z automatu na opolskim rynku.



piątek, 28 lutego 2014

Luty był i się zmył.

Ciągle niepotrafię uwierzyć ze Ona nie jest już niemowlakiem.

wtorek, 14 stycznia 2014

Ja.

Przygodę z blogiem rozpoczęłam na końcówce 2009 roku.
Wtedy chciałam być bardziej szafiarką i prezentować moje stylizacje jakie nosze na co dzień.
Jednak szafiarką nie zostałam tylko je "podglądałam" ;).
Z czasem oglądałam i zaglądałam w inne blogi.
Bloga zapragnęłam i ja.
Jest to mój 3 blog.Jeden zlikwidowałam a drugi od paru lat wisi w zawieszeniu.
Miało to być moje miejsce.Miejsce pełne emocji,myśli...słów które nie zostały wypowiedziane na głos a siedzą we mnie.
Bardziej lub mniej dbam o to moje "miejsce w sieci".
Może coś się tu zmieni a możne nie.
Mimo wszystko jej to moje miejsce w które zaglądam bo pamieć potrafi być zawodna.
Nie wszystko spisuje a szkoda.Tyle miejsc, ludzi, zdarzeń gdzieś mi umknęli nie zapisani tutaj.

Mam 30 lat.
Moje włosy sięgają mi pasa i często nosze warkocz.
Lubie kawę i swoje wynajęte kąty.
Kiedy patrze w stronę okna widzę swoje zielone parapety...i niebo
.Nie muszę zadzierać głowy wysoko by zobaczyć niebo.

Dzięki własnemu dziecku Małej M.odkrywam dziecko w sobie.
Dzięki K.odkrywam  to,czego jeszcze nie słyszałam i nie widziałam.


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Listopad / grudzień 2013

 










                                                 Czasami zupa pomidorowa smakuje najlepiej rękoma ;)


                                                  Szaleństwo z Emilką.


                                                       Wigilia u dziadków : Doroty i Krzysia
                                                                   Wielkie emocje

                                      Poranne zaskoczenie,uradowanie gotowym już domkiem.
                                                                  Masa solna


                                                Mała M. zrobiła sobie' make up' pisakiem
                                         Przed lustrem:
                                     -zobacz jak teraz wyglądasz.
                                     -oooo! jak ładnie.
                                   
                                            -co robisz?ubierasz skarpetki?
                                            -taaak!



Listopad był miesiącem ciągłego świętowania jej urodzin.
Dobrej pogody i spacerów.
1 listopada udaliśmy się wieczorowa porą na cmentarz.
Wchodzimy na cmentarz a tam tysiące zapalonych zniczy.
- zobacz Marcysiu ile świeczek!
(cisza- Mała M. sie rozgląda i nagle:)
- stoooooooooo latttttttttttt,stoooooo lat...


W połowie grudnia pojawił się u Małej M. katar który był zwiastunem nowych zębów.
Dolne piątki przebijały się a Mała M. miała huśtawki nastrojów.
Marudziła,  popłakiwała, apetyt tez miała obniżony.


Pojawiły się też najpiękniejsze słowa "mamo ocham Ciebie"