Ziutka poznała nowe stworzenia Boże - konie.
One niestety nią nie były zainteresowane i tupnęły stanowczo kopytami ;)
Spacerowanie ( w moim wykonaniu ), puszczanie latawca (w wykonaniu K ), biegi przez wysoka trawę (w wykonaniu Ziutki).
Spotkanie z naturą zagwarantowało nam wszystkim błogi wypoczynek a wieczorową porą, cudny sen.
Od jakiegoś czasu marzy mi się własnoręcznie zrobiony latawiec, taki w kształcie romba, z kokardami na ogonie. No i oczywiście zakończone sukcesem puszczenie wyżej wymienionego też jest w planie :) Zrobiliście swój może?
OdpowiedzUsuńposzliśmy na łatwizne i kupiliśmy największy jaki był dostępny.
OdpowiedzUsuńA latawiec własnej roboty,tez nam chodził po głowie. Brak odpowiednich listewek to pokrzyżował.
P.S. Leciał na całej długości żyłki (czyli bardzooooo wysoko )